środa, 25 grudnia 2013

Time!

Ostatnio mam bardzo mało czasu dla samej siebie, dlatego też i tu rzadko zaglądam, piszę i komentuję posty innych osób. Czasem chciałabym, jak na boisku, usłyszeć "time!" i odetchnąć choć chwileczkę. Rzadko się uśmiecham, dużo się przejmuję. Na szczęście teraz mam trochę więcej czasu, mimo że mam w dalszym ciągu bardzo dużo roboty to mogę siedzieć w domu i się nie ruszać. Staram się cieszyć z małych rzeczy, z najdrobniejszych, gadam do kwiatków i śpiewam im na przykład :) Znalazłam też dla siebie dobrego odstresowywacza - oglądanie bajek. To jest chwila, kiedy młodnieje 10 lat a życie jest prostsze i miłość najważniejsza. Ostatnio zakochałam się w "Zaplątanych", mój chłopak powiedział mi, że jestem podobna do głównej bohaterki, którą jest Roszpunka :)


Tu aktualizacja moich włosów (zdjęcie z lampą, bo żadne bez lampy się nie nadawało), zdjęcie robione jakieś 2-3 tygodnie temu.


Kropeczki na paznokciach :) Dopiero wtedy zrozumiałam, że trzeba dawać ciemne kropeczki na jasnym tle, tak by wyglądały ładniej, ale te też mi się podobają :)


A tu świąteczna wersja paznokci :) Tę śnieżynkę zrobiłam ja, nie jest to żadna naklejka. Śnieżynkę posypałam brokatem białym, słabo go widać, chciałam, żeby wyglądało jak śnieg :) Narysowałam sobie w autocadzie śnieżynkę, wydrukowałam ją i "odbiłam" na paznokciu, tak, jak się to robi w przypadku gazetowych paznokci. Przyłożyłam papierek ze śnieżynką, oblałam to wódką (wyobraźcie sobie zdziwienie mamy, kiedy przyszłam na dół i poważnym głosem powiedziałam "daj mi wódkę!" :D) i mocno przytrzymałam przez około minutę. Muszę przyznać, że gazeta się lepiej w ten sposób odbija, ale mnie efekt wystarczył, by to potem zamalować na biało. Dwie śnieżynki i french manicure zajęły mi w sumie 2 godziny :) Z efektu byłam bardzo zadowolona ;)


A tu kilka zdjęć z mojej bajki :) Bardzo polecam tym, którzy jeszcze nie oglądali! Jest jak dla mnie lepsza niż niejedna komedia romantyczna :)


Na dzisiaj to wszystko. Zawsze jak kończę pisać posta i okazuje się, że nie zajmuje to aż tyle czasu, obiecuje sobie, że więcej nie zaniedbam bloga :) Niestety, kiedy mam do wyboru spędzić pół godziny na blogu albo spędzić pół godziny gapiąc się w sufit to wybiorę to drugie, jestem momentami naprawdę wykończona. Serdecznie was wszystkich pozdrawiam, życzę wam dużo radości i uśmiechu na twarzy, bo to jest błogosławieństwo dla zmęczonej duszy :) I żebyście wszystkie odpoczęły, zrelaksowały się.. Buziaki :*

środa, 20 listopada 2013

Szampon, odżywki i mój number one

Witam. Ostatnio mam bardzo mało czasu dla siebie. Studia mnie pochłaniają, projekt na projekcie, przeraża mnie, że minął zaledwie miesiąc a już mam tak dużo do zrobienia. Często słyszałam, że 5 semestr jest najgorszy i chyba zaczyna się to sprawdzać. Do tego robi się zimno i brak mi motywacji. Jakby tego było mało, chyba łapie mnie jakaś choroba. Czasem wydaje mi się, że gdyby dzień trwał 25 albo 26 godzin to coś by to zmieniło, ale założę się, że gdybym miała tę godzinkę więcej czasu to przeznaczyłabym to na spanie :) Z wysypianiem właśnie też jest problem, bo prawie codziennie muszę wstawać o 5. Chyba zaczęły mi znowu włosy wypadać, pewnie wszystko przez te stresy. No cóż, kończę te smuty i smęty - musiałam się wyżalić ;)

Dzisiaj będzie kosmetykowo:




1) Odżywka bez spłukiwania Mrs. Potter's - aloes i jedwab.
Aloes i jedwab - wydawałoby się: dobre połączenie. Kupiłam tę odżywkę jakiś rok temu. Włosy myję co dwa dni i chciałam odżywiać je w ten dzień bez mycia jakąś odżywką. Dla wypróbowania użyłam ją dość intensywnie zaraz przed myciem - zrobiły się lekko wilgotne. Kiedy wyschły, na głowie miałam pospolite siano, aż bałam się patrzeć w lustro. Postanowiłam, że spróbuję zużyć ją do końca, używać jej w małej ilości po każdym myciu. Dobrze, że przy słowie "postanawiam" dodałam słowo "spróbuję" :) Jak widać, cienko mi to idzie, ciągle miałam w głowie ten okropny widok przesuszonych włosów. Więc postanowiłam kupić inną odżywkę...

2) Odżywka Gliss Kur - ultimate oil elixir
Przeglądając różne blogi często zdarza mi się czytać "używałam kiedyś odżywek z Gliss Kura, ale już więcej nie popełnię tego błędu". Ja jednak postanowiłam ją wypróbować. Może faktycznie mało znam się na składzie. Ale uważam, że spełnia moje wymagania. Używam jej w dzień, kiedy nie myję włosów - pryskam nią włosy z naciskiem na końcówki. Nigdy nie wysuszyła mi włosów. Ładnie je dociąża, końcówki tak nie odstają, są miękkie w dotyku i ładnie pachną :) Jedyną rzeczą, która mnie zdziwiła, było to, że w składzie pojawia się tylko jedna rzecz z nazwą 'oil'. Jak na oil elixir to chyba niewiele :)

3) Odżywka Ultra Doux - olejek z awokado i masło karite
Mam raczej dobre skojarzenia z tą odzywką, jak widać zużyłam ją do końca :) Ma piękny zapach, włosy są po niej miękkie, miałam jedynie większy problem z rozczesaniem włosów niż zwykle. Odżywki z Ultra Doux w ogóle podobały mi się pod względem zapachu, ale jak zaczęłam wgłębiać się na KWC z ich opinią to tylko ta była godna kupienia. Mimo wszystko, odżywka Nivea long repair bardziej podbiła moje serce :)

4) Szampon L'Oreal Elseve - szampon upiększający
Kupiłam go na chybił-trafił. Szczerze mówiąc, ciężko stwierdzić czy trafiłam, czy chybiłam. Szampon zawiera w sobie małe drobinki, które oczywiście przykuły moją uwagę, ale nie sądzę, żeby miały swój jakiś szczególny udział. Włosy po nim nie wyglądają jakoś niesamowicie dobrze, ale też nie wyglądają bardzo źle (choć wydaje mi się, że trochę je obciąża, są mało sypkie). Mam żal do tego szamponu jedynie o to, że włosy szybciej mi się przetłuszczają. Postaram się wykorzystać go do końca - pierwszy raz myjąc głowę nim, a drugi raz nałożyć moje ulubione szampony ziołowe z Barwy ziołowej. Uważam, że nie wart jest swojej ceny.
Nie tylko ja tak sądzę: http://wizaz.pl/kosmetyki/produkt.php?produkt=50306

5) Odżywka L'Oreal Elseve - upiększająca
Kupiłam odżywkę z tej samej serii co poprzedni szampon i zrobiłam to zupełnie niechcący i w różnym czasie :) Pamiętam, że już kiedyś używałam odżywek z L'Oreala, miałam z nimi dobre wspomnienia. Duży minus, który jest dla mnie dość istotny to to, że nie podoba mi się jej zapach. Na ten temat czytałam różne opinie, niektórym się podoba, jednak akurat w mój gust nie trafia :( Łatwo po niej rozczesują mi się włosy, są bardzo gładkie i miękkie. Nawet koleżanki powiedziały mi, że mam bardzo mięciutkie włosy dzisiaj :) Kiedyś używałam odżywki z Elseve rekonstruującej, też byłam zadowolona choć zapach mają podobny.


Teraz mój number one :)



Serum Goodbye Damage
Jedyne co rzuca mi się na minus, to tekst o scalających się rozdwojonych końcówkach ;) Oczywiście to wierutne kłamstwo, ale nie zwracałam uwagi na ten napis. Nigdy w życiu nie uwierzyłabym, że końcówki mogą się scalić. Tak czy siak, nie można powiedzieć, że to serum jest złe, bo jest wg mnie świetne. Do tej pory używałam jedwabiu, który po pewnym czasie wysuszył mi końcówki. Potem używałam serum z Joanny, pierwsze opakowanie było ok, ale drugie już na mnie tak nie działało. Próbowałam używać olei, ale są dla mnie za ciężkie i moje włosy szybko się sklejają, końcówki wyglądają nieświeżo. Z tym serum nie jestem w stanie przesadzić. Ile bym go nie dała będzie dobrze :) Zwykle wyciskam trzy razy, rozsmarowuje w dłoniach i wciskam w mokre końcówki, to co pozostało na rękach wycieram o resztę włosów. Nie wiem czy na zdjęciu widać, ale kończę już opakowanie (a długo już go używam) i nie zawiodłam się na nim ani razu. Końcówki są naprawdę bardzo miękkie i chroni je przed rozdwajaniem. Cena pozostawia wiele do życzenia, kupiłam go za 17 zł, uważam, że to nie jest mało. Ale jestem pewna, że na jednym opakowaniu i tak się nie skończy :)

A jakie są wasze ulubione kosmetyki, lub naprawdę nietrafione? Używałyście któryś z powyższych?
Pozdrawiam wszystkich, buziaki :*

niedziela, 27 października 2013

Witam was serdecznie :) Dzisiejszy dzień trwa 25 godzin, więc postanowiłam, że daną godzinę od losu wykorzystam na swoje przyjemności :) Zmieniłam delikatnie wygląd bloga, aby był w końcu mój. Długo już to planowałam, ale nigdy nie umiałam dobrać zdjęć i brakowało mi samozaparcia, dzisiaj stwierdziłam, że jak zrobię sobie lepsze zdjęcia to po prostu zmienię :)
Studia mnie zaczynają coraz mocniej wciągać w swój tryb, zaczynam tracić siłę i chęci na robienie w wolnej chwili czegokolwiek, ale ten blog daje mi jednak sporą motywację. Nie sądziłam, że prowadzenie go da mi tyle przyjemności :) I to również dzięki Wam, dajecie mi energię! :)

Chciałabym wam pokazać dwa produkty, których nie polecam:


Isana - odżywka do włosów suchych, zniszczonych i koloryzowanych. Co prawda nie mam koloryzowanych włosów, ale suche i zniszczone już niestety tak. Odżywka w celu odżywienia moich włosów nie zrobiła kompletnie nic. Moje włosy wyglądały tragicznie w porównaniu do poprzedniej odżywki, Nivea long repair, są w tak okropnym stanie, że postanowiłam niezwłocznie zmienić odżywkę na inną, mimo że nie wykorzystałam Isany nawet do połowy. O wspomnianym przez producenta połysku nie ma mowy, włosy stały się matowe, znowu zaczęły się puszyć.


Drugi produkt to szampon Syoss - shine boost, do włosów pozbawionych blasku. Według mnie powinien się nazywać: do włosów, by pozbawić ich blasku. Producent oferuje również wygładzenie. Hm, może faktycznie, moje włosy zostały aż tak wygładzone, że zaraz po umyciu wyglądały jak tłuste. Były przy skórze oklapnięte, w dalszej części puszyły się, nie układały się i były matowe. Bardzo żałowałam, że ją kupiłam, ponieważ trochę żal było wylewać całą zawartość szamponu do muszli, ale wiedziałam, że używanie tego szamponu nie ma sensu. Użyłam go dokładnie raz. 

Używałyście tych produktów? Jak wasze wrażenia?

Oto moje paznokcie, które zrobiłam wczoraj. Uwielbiam czerwony kolor, dołożyłam również złote blaszki, które niedawno kupiłam. Są w nie najgorszym stanie, co prawda są trochę rozdwojone, ale nie są jeszcze połamane. Nie pamiętam, kiedy były takie długie ;)




Serdecznie wszystkich pozdrawiam :)

poniedziałek, 21 października 2013

Francuski dobierany od dołu

Witam! Długo mnie tutaj nie było, zaczął się rok akademicki, to już 5 semestr. Muszę jakoś się znowu wdrożyć, wytłumaczyć sobie, że o 5 rano wcale nie chce mi się już spać oraz że o 22 jeszcze nie chce mi się spać :) Już mam masę rzeczy do zrobienia, więc blog zszedł na dalszy plan. Dzisiaj udało mi się wcześniej niż zwykle przyjechać do domu i postanowiłam, że tu zaglądnę. Los chciał, że dzisiaj zrobiłam po raz drugi w swoim życiu - i zarazem po raz drugi na sobie - warkocz francuski dobierany od dołu. Nie wiem jak inaczej go nazwać :) Tak czy siak, pochwalę się zdjęciem, niestety przepraszam, za jakość. Zależało mi, żeby naolejować sobie włosy, więc nie zdążyłam zobaczyć zdjęcia zanim rozplotłam warkocz.

Pewnie mógłby być lepszy, ale i tak byłam z siebie zadowolona:D Trzeba troszkę wprawy i wyobraźni, bo nie tak łatwo przestawić się z warkocza dobieranego od góry, do dobieranego od dołu :) Tym bardziej, jak się nie widzi swoich postępów na bieżąco. Potrzeba trochę skupienia.

Lakier do paznokci, który chciałabym pokazać kupiłam już dawno, ale uwielbiam jego kolor, konsystencję i trwałość.




 Chciałabym wam również polecić pewną odżywkę.

Nivea long repair - odżywka, w której ostatnio się zakochałam. Moje włosy stały się bardziej śliskie i lśniące. Nie obciążyła mi włosów, jedynie dociążyła te, które odstawały i puszyły się. Nie straciły na objętości. Zwlekałam z aż tak dobrą opinią, bo stwierdziłam, że może to przypadek a moje włosy są lepsze niż wcześniej, ale po skończeniu odżywki z Nivei kupiłam z Isany i po niej włosy mam dużo, dużo gorsze. Tak więc gorąco polecam osobom z niekoniecznie włosami long ;) ale z puszącymi się i niesfornymi. Również ma bardzo dobrą ocenę na wizażu.
Może już ją stosowałyście? Jak wrażenia?


Ma ktoś może ochotę na pyszną kawę ze spienionym mlekiem posypaną kakao? :)

Pozdrawiam.

środa, 25 września 2013

Paznokcie i makijaż :)

Dzisiaj przyszedł do mnie wyczekiwany list z sondą do zdobienia paznokci, cyrkoniami i brokatami. Od razu zabrałam się za malowanie, pierwszy raz nakładałam sobie cyrkonie na paznokcie, także wybaczcie mi nieprofesjonalizm :) Zastanawiam się tylko, ile wytrzymają na paznokciach... Oto zdjęcie:


A niżej moja sonda, strasznie spodobała mi się na zdjęciu na aukcji a na żywo wygląda jeszcze lepiej! :)



Cyrkonie nie są zapewne najlepszej jakości, Swarovski to to nie jest :P Nie wiem też, czy zapał mi nie minie :) Aukcja dotyczyła dwunastu pudełeczek, po 100 cyrkonii w każdym, co daje 1200 cyrkonii! Za wszystkie zapłaciłam niecałe 10 złotych :)



Jestem baaardzo zadowolona z zakupu :) Nabiorę wprawy, poszukam inspiracji i wierzę, że będę miała malownicze paznokcie :)

Wczoraj umyśliło mi się odgrzebać moje cienie, zwykle rzadko ich używam, jak mam czas to akurat siedzę cały dzień w domu, a jak wychodzę to zwykle mam 5 minut na pomalowanie się :)



Na drugim zdjęciu widać, ile urosły mi włosy z grzywki. Jeszcze rok temu - bo dokładnie we wrześniu 2012 zaczęłam ją zapuszczać - miałam grzywkę ściętą na prosto. Przez cały ten rok nie była ani raz podcinana. Dodatkowo, po każdym myciu włosów, czyli co dwa dni, traktuję ją prostownicą, bo niesamowicie się wywijają końce, na drugi dzień włosy związuje, więc mi już nie przeszkadza :)
Pozdrawiam!

środa, 18 września 2013

Fale

Ostatnio uprzedzałam, że robię sobie fale :) Nadszedł czas, by opublikować swoje działania. Zaraz po umyciu i osuszeniu włosów nałożyłam na nie piankę, którą akurat miałam w domu (ogólnie nie używam takich rzeczy, bo nie potrzebuję). Związałam włosy w dwa ślimaki, przód również zakręciłam, jak to widać na poniższych zdjęciach. Dzięki tym "rureczkom" z przodu grzywka również miała mi się pokręcić. Sugerowałam się filmikami na youtube a propos robienia fal i loków bez użycia ciepła.




W takiej oto fryzurce poszłam spać. Niestety, ślimaczki zrobiłam chyba za bardzo z tyłu i przeszkadzały położyć mi się w jakiejkolwiek pozycji :) Budziłam się często w nocy, ale jakoś wytrwałam. Rano poleciałam do lustra, żeby zobaczyć efekty, które zamieszczam na poniższych zdjęciach.




Szczerze mówiąc, oczekiwałam chyba trochę lepszych i trwalszych efektów. Prawa strona zakręciła mi się zdecydowanie lepiej. Pomimo użycia sporej ilości pianki przed związaniem i lakieru po rozpuszczeniu, większość fal padła przed końcem dnia. Na drugi dzień były napuszone, zrobiło mi się po prostu pospolite siano. Musiałabym spróbować tej metody bez użycia tych specyfików, ale obawiam się, że moje włosy nie są na tyle podatne. Poza tym, lubię swoje proste włosy :) Natura chyba wiedziała co robi. Ale każdy czasem potrzebuje odmiany i dzięki temu mogłam się jeden dzień poczuć inaczej :) Do wieczora wyglądały naprawdę dobrze.


A teraz moje paznokietki, podcięłam je do minimum, ponieważ nieziemsko się rozdwajają i łamią. Ale znalazłam już chyba na nie lek, z dokładną opinią muszę jeszcze się trochę wstrzymać. Pomalowałam je lakierem z Miss Sporty, niestety zdjęcia nie oddają całego uroku. Lakier jest teoretycznie jasnoniebieski, ale pod światłem robią się odbicia w kolorze różowym lub zielonym :) Wygląda na żywo naprawdę uroczo.



To tyle na dzisiaj, pozdrawiam :)

niedziela, 15 września 2013

Moja Alterra - szampon, odżywka, maska

Alterra to była jedna z pierwszych produktów, którą odkryłam zaraz po dostaniu bzika na punkcie włosów :) Jestem z siebie tym bardziej dumna, że jakimś cudem, sama na nią trafiłam, bez porad ze strony innych ludzi. Pierwszy raz kupiłam szampon i odżywkę, po normalnej cenie, zależało mi na czasie, potem kupowałam już tylko na przecenach.

Szampon - granat i aloes - bardzo przypadł mi do gustu. Ma bardzo przyjemny dla mnie zapach, dobrze myje włosy, zawiera łagodniejszą wersję środka oczyszczającego - Sodium Coco Sulfate. Uważam, że przyczynił się do poprawy stanu moich włosów, nie męczyłam ich SLSem. Nie obciąża włosów. Ma dość gęstą konsystencję, co sprawia, że może być mało wydajny. Ja biorę taką ilość szamponu, jak w przypadku każdego innego, rozsmarowuję ile się da a potem delikatnie moczę tę część włosów, w którą wtarłam szampon, dzięki czemu lepiej się rozprzestrzenia i nie marnuję niepotrzebnie szamponu. Mógłby kosztować mniej, ale na przecenie jest do przeżycia :) Przez rok kupiłam ten szampon 3 razy i na pewno do niego wrócę jeszcze nieraz.
Używałam też z Alterry szamponu z jojoby, ale nie wywarł na mnie dobrego wrażenia, ponieważ bardzo przetłuścił mi głowę. Miał podziałać łagodząco na skórę głowy, ale cudów nie zdziałał, szampony dla dzieci mają lepsze działanie.



Na początku mojej włosowej manii odżywka z Alterry granat i aloes odgrywała ogromną rolę. Moje przesuszone, niesforne i puszące się włosy ujarzmiła i dociążyła. Używałam jej tak dużo, że zwykle kupowałam jeden szampon i dwie odżywki. Od pewnego czasu zauważyłam, że nie jestem w stanie zużyć całego opakowania nie przerywając cyklu inną odżywką - trochę obciąża mi włosy. Ma bardzo gęstą konsystencję, nie rozprowadza się dobrze po włosach, więc muszę dawać jej dość dużo, żeby dotrzeć wszędzie, myślę, że to jest główna przyczyna. Wolę teraz odżywki o bardziej lejącej konsystencji, ale nigdy nie zrezygnuję na dobre z odżywki, która mi tak pomogła :)


Gdy zobaczyłam konsystencję maski z Alterry granat i aloes miałam wątpliwość, czy to aby na pewno nie jest odżywka. Ma lekką konsystencję, ładny zapach jak wszystkie produkty. Nie zrobiła na mnie piorunującego wrażenia, używałam lepsze maski i raczej do niej nie wrócę.


A tu mam dwa zdjęcia moich włosków robione z zaskoczenia przez mojego chłopaka w jego rodzinnym mieście, w Gliwicach :) Na drugim wyglądają na dłuższe :P



P.S. Aktualnie siedzę w zaplątanych włosach, żeby uzyskać fale - mam nadzieję, że będę miała się czym pochwalić! Pozdrawiam :)

niedziela, 8 września 2013

Warkocz, koczek i końcówki

Rzadko robiłam sobie warkocz francuski, bo miałam na tyle jeszcze krótką grzywkę, że sama nie umiałam sobie jej złapać, musiałam prosić mamę. Lubię warkocz francuski, dobrze się w nim czuję, bo grzywka nie lata mi na wszystkie strony i nie mam mocno upiętych włosów, po czym często bolała mnie skóra głowy. Teraz grzywka jest dłuższa i nie muszę mieć warkocza zaczętego tak wysoko. Może kiedyś wstawię jeszcze swój warkocz. A oto warkocz mojej mamy:

Widać na zdjęciu ogromną różnicę między włosami na wierzchu a pod spodem :) Z wierzchu jaśnieją mi od słońca, z tymi pod spodem - jest problem.

Jakiś czas temu kupiłam sobie w sklepie wypełniacz, na początku nie wiedziałam jak go używać (nie było to jeszcze aż tak modne), koczek robię rzadko, bo jest dość pracochłonny, nie zawsze mi wyjdzie i plącze mi włosy. Ale oto efekt :) :

Lubię do koczka dodawać tę gumkę dla urozmaicenia fryzury :) Kupiłam ją w Bijou Brigitte. Akurat wtedy szłam na drugie urodziny mojego chrześniaka, Filipka :) Lubię ten koczek, wygląda efektownie, ale jednak z powodu braku czasu rano, częściej robię zwykłego ślimaka.


W czwartek byłam u fryzjera, żeby podciąć końcówki - były w opłakanym stanie. Nie sądziłam, że ścięcie końcówek wystarczy, mimo że olejuję włosy a po myciu nakładam na końcówki serum, to bardzo mi się rozdwoiły i przesuszyły. Taki już chyba ich urok, i tak jest lepiej niż kiedyś. Moja znajoma nie olejuje, nie nakłada nic na końcówki, u fryzjera nie była rok i nie widać u niej rozdwojonych końcówek. Życie jest niesprawiedliwe :) Oto moje końcówki, zdjęcie robione w domu bez lampy ale i bez słoneczka.




A oto moje końcóweczki robione przy udziale słoneczka :)



Pozdrawiam :)

niedziela, 18 sierpnia 2013

Olejowanie

Moja włosowa pielęgnacja zaczęła się właśnie od olejowania :) Pierwszym olejem, który użyłam był olej kokosowy, dostałam od znajomej tyle, by starczyło na jeden raz. Miałam zobaczyć, czy będą jakieś efekty. Niestety, efektów żadnych nie widziałam, ale podobało mi się dotykanie naolejowionych włosów. Za jakiś czas zdecydowałam, że kupię swój olej (w końcu tyle dobrych opinii na temat olejowania nie mogło ujść mojej uwadze), wybrałam olej z jojoby, ze względu na wrażliwą skórę głowy, której miał ten olej pomóc. Może przez to, że miał niezwykle ciężkie zadanie na mojej głowie, nie kupiłabym go ponownie. Może wystarczyłby z innej firmy, droższy. Może, gdyby był moim drugim olejem. Tak czy siak, nie wspominam go źle, po prostu wydaje mi się, że są lepsze :)

Drugim olejem była właściwie oliwka - z Babydream. Wiele dziewczyn jej używało, bądź używa, część używa tej dla mam :) Ma śliczny zapach, uwielbiam go, włosy nasączone nim są dużo dłużej miękkie, niż po oleju z jojoby. Niedawno kupiłam sobie drugie opakowanie :)


W trakcie używania oliwki z Babydream kupiłam sobie również olej z  firmy Alterra, urzekł mnie przepyszny zapach! Ten olej również zakupiłam już po raz drugi, niestety, za drugim razem na promocji była znów papaja, a chciałam wypróbować jakiś inny. Szkoda mi było pieniędzy wtedy :) Czasem używam go również po kąpieli, żeby zmiękczyć skórę, szczególnie na nogach, przed depilacją, żeby nie zrobiły mi się żadne rany :) Zawiera dużo innych olejów, policzyłam w składzie aż 12 składników, które zawierają w nazwie "oil" :) Zamierzam wypróbować resztę zapachów.


Olej Khadi kupiłam, ponieważ bardzo zależało mi na szybszym wzroście włosów. Długo zbierałam się do jego kupna, ponieważ cena bardzo mnie zniechęcała za każdym razem, gdy wchodziłam na aukcje internetowe :) Jednak warto było! Pomógł mi. Stosuję go tylko na skórę głowy, więc jest dzięki temu bardzo wydajny, mam jeszcze połowę butelki. Zapach na początku trochę mi przeszkadzał, ale nie zapach sam w sobie, a jego intensywność. Teraz za każdym razem, gdy wącham ten olej mam naprawdę same pozytywne skojarzenia, polubiłam go :) Włosy mi naprawdę sporo urosły, mam jeszcze połowę butelki, mam nadzieję, że pomoże mi on uzyskać wymarzoną długość, dlatego więcej już go chyba nie kupię ;) Mam nadzieję, ze już nie będę go potrzebowała :)



Jak stosuję?
Nie zawijam w żadne czepki, choć pewnie wtedy efekt byłby zdecydowanie lepszy. Nie zawsze miałam na to czas, z uczelni czasem wracam bardzo późno a do zrobienia jest wiele rzeczy ;) Teraz są wakacje, ale teraz nie potrzebuję już takiego nawilżenia. Nalewam olej na dłoń, rozcieram go w rękach a później przejeżdżam włosy tak, jakbym je rozczesywała. Mam włosy proste, więc nie mam z tym problemu, ale niektóre dziewczyny rozdzielają włosy na małe pasma i olejują każde pasmo z osobna. Każdy ma swoje patenty, myślę, że każdy jest dobry, jeśli jest skuteczny :)

Pozdrawiam!

wtorek, 13 sierpnia 2013

Moje włosy

Dzisiaj pragnę pokazać światu moje włosy :) Co jakiś czas robiłam im zdjęcia, trzy z nich wstawiam.


Pierwsze zdjęcie robiłam na początku stycznia tego roku. Zdjęcie jest bez lampy, ale widać ich strukturę, są zniszczone, dziwnie się wykręcają, puszą się i są niesforne.



Następne zdjęcie jest z marca, widać, że już trochę lepiej się układają, musiałam je też regularnie podcinać.


 Ostatnie zdjęcie, które wstawiam, robiłam wczoraj :) Ogólnie jestem zadowolona z kondycji włosów, chciałabym, aby były dłuższe. Jedyne co mi przeszkadza, to wykręcanie się końcówek, które zresztą będę musiała niedługo podciąć. 


Mam słaby aparat, więc wszystkie zdjęcia robię z lampą, bo bez lampy trudno o ostrość, szczególnie w domu :) Zbieram się, aby zrobić zdjęcie włosów w świetle dziennym na zewnątrz. 
Pozdrawiam :)

sobota, 10 sierpnia 2013

A oto mój ostatni nabytek, kupiłam ten lakier jakieś dwa tygodnie temu. Znalazłam go w rossmanie i bardzo zaintrygował mnie kolor, tu nie widać go w całej okazałości - niesamowicie energetyzujący, letni kolorek. Ten lakier nie jest brokatem, po polsku nazywałby się on piaskowym lakierem :) Ma chropowatą strukturę, ale mi nie przeszkadza. Pomalowałam paznokcie dwoma warstwami, jednak kolor wyszedł blady, więc pomalowałam je jeszcze delikatnie bezbarwnym lakierem, który wydobył z niego całą moc :) Lakier przetrwał 8-9 dni, po tym czasie zaczął odpryskiwać. Dla mnie i tak jest to niesamowity cud, że aż tyle wytrzymał ;)
Pozdrawiam!



niedziela, 31 marca 2013

Dobra kaloria


Jest to firma, którą niedawno poznałam dzięki mojej bratowej :) Poleciła mi wypróbować amarantus ekspandowany.


Kawałek wiedzy z internetu (i opakowania;) )
Amarantus ekspandowany to idealny dodatek do mleka, jogurtów, musli, wypieków i deserów, lub sycąca przekąska w trakcie dnia. Amarantus, zboże XXI wieku, zawiera więcej wapnia niż mleko, więcej żelaza niż szpinak, więcej magnezu niż czekolada, więcej błonnika niż owies, więcej nienasyconych kwasów tłuszczowych niż inne zboża, białko bardziej wartościowe niż sojowe, skrobię lżej strawną niż kukurydziana, poza tym cynk, potas i fosfor.
I trochę historii: Amarantus (szarłat spożywczy) należy do grupy najstarszych roślin uprawnych świata. Przed odkryciem Ameryki był obok kukurydzy, ziemniaka i fasoli podstawową rośliną uprawną, uznaną za świętą przez Inków i Azteków.
Preparowane, ekspandowane ziarno amarantusa doskonale smakuje jako dodatek do: jogurtu, kefiru, mleka, miodu, musli, lodów...



Drugim produktem Dobrej kalorii, który zakupiłam parę dni temu była: chrupiąca gryka z melasą i migdałami.








Wiedza z opakowania:
Chrupiąca gryka z melasą i migdałami to idealna propozycja na wartościowe śniadanie lub sycącą przekąskę. Chrupiąca gryka to nie tylko wspaniały smak, ale także źródło składników odżywczych, w tym błonnika i żelaza. Połączenie pełnych ziaren gryki i melasy, stanowiącej bogactwo łatwo przyswajalnych minerałów, tworzy doskonały, słodki przysmak.
Sposób użycia: do bezpośredniego spożycia lub jako dodatek do mleka lub jogurtu.


Ja osobiście amarantus ekspandowany daję do jogurtu naturalnego i łączę go z płatkami śniadaniowymi z biedronki :) Myślę, że spokojnie można go używać bez płatków, jeśli ma się jogurty owocowe (ja nie przepadam), lub jeśli kupi się amarantus ekspandowany z melasą. Grykę jem solo, jest przepyszna :) Bardzo delikatnie wyczuwa się zapach i smak kaszy gryczanej, ale dominuje melasa, która daje przyjemny, słodki smak. Produkty Dobrej kalorii można spotkać w Rossmannie, ale podkreślam - można. Tylko raz się spotkałam. Polecam więc zakup przez internet :)
Pozdrawiam.

sobota, 30 marca 2013

Paznokcie w paski


Jakoś ostatnio nie wiedziałam, co zrobić z moimi paznokciami. Zauważyłam, że dużo dziewczyn maluje sobie paznokcie na biało, więc postanowiłam wypróbować na moich, jak będzie to wyglądało. Sama biel trochę mnie odstraszała, zatem pomyślałam, że dodam im więcej charakteru i elegancji jeśli wprowadzę czarne paski :) Nie są idealnie wykonane, ale nie mam czasu na regularne malowanie (szczególnie jeśli chodzi o ozdabianie), więc nie mam wyćwiczonej ręki, jak dla mnie są wystarczająco dobre ;)



...i w połączeniu z pianinem :)